Zagrałam 3 mecze klasyfikacyjne. Tak w ogóle to sporo main i 2nd healerów jest, nie spodziewałam się tego.
1szy mecz - Chromie zamiast przyjąć konkretną pozycję i dawać mi energię (Auriel), to biega w te i wewte. Nawet gdy była w bezpiecznej odległości, a tank i ja byliśmy na wymarciu, to uciekała, zamiast mnie naładować. Przerzucałam później koronę na Tracer, ale to i tak nie pomogło, bo draft był taki, że głowa boli. FP Zeratul i Chromie, a później Auriel, Tracer i ETC. Później żałowałam, że wzięłam Auriel, ale jakoś liczyłam na to, że Chromie będzie robić swoją robotę i nie spodziewałam się, że po mnie pojawi się Tracer właśnie.
2 mecz - Zarya, Garrosh, Szary, Orfea i Alex. Jako Orfea musiałam stać na linii, bo Zarya nie może chodzić solo (last pick). Szary też pomagał w soaku. Prócz tego Garrosh grał jak dystansowy zabójca tyle że bez dmg (zadeklarowany main tank), Szary więcej wytankował. Alex świetnie się spisywała, bo miała dwa razy więcej heala jak Kharazim, no ale co z tego… Zawsze z expem do tyłu.
3 mecz - main dps solo. Alarak nie udźwignął, a Anub i Malganis nie wpadli na to, żeby zmienić taktykę i wymienić Raynora.
Podczas któregoś meczu widziałam, że pojawił się ktoś z platyny, no więc niby poziom z platyny. Szkoda tylko że czułam się jak w grze z botami. Zero refleksji nt. gry, zero myślenia w trakcie. Jeśli coś nie działa, warto byłoby to zmienić, ale nie, po co?
Już nie emocjonuje się tak jak kiedyś (czy w sprawie trolli czy aktualizacji). Średnio ruszają mnie reworki, itd., bo przyjemność z gry jest średnia. Z jednej strony dobrze, bo mam czas na inne rzeczy, a Hots był / jest moją ostatnią grą, w którą tak no lifiłam.
W każdym razie nie zdziwiłabym się, gdybym przez takie mecze wylądowała w srebrze / brązie, ale może na tych poziomach gra się przyjemniej. Bez wszechwiedzących masterów z IQ ziemniaka i toxiców, którzy nie widzą, że to oni są największym problemem.